John Woo nie powinien rezyserowac tego filmu. Film, ktory mozna bylo zrobic dobrze, jako
doskonaly kino sf, trzymajce w napieciu z odrobina akcji, zostal zrobiony prawie jak parodia
filmu sensacyjnego - najwieksze przegiecie to poscig na motocyklu - najgorsza scena filmu.
Scenariusz rozmyl fabule, ktora jest przewidywalna jak zatwardzenie po kebabie.
Zenada.
Zgadzam się w pełni dodając tylko, że ten film to swoisty gwałt na pierwowzorze:) Najśmieszniejszym elementem dla mnie był fakt iż fizyk po tym jak wsiadła na motor przerodził się w super kozaka rozkładającego wytrenowanych agentów w walce wręcz itp itd. W opowiadaniu jedyną taką sceną był moment gdy Jennings ogłuszył kogoś kolbom pistoletu. No i wcale nie był takim miłym szlachetnym gościem, ani tym jego panienka nie była tym kim się wydawała. Ogólnie rzecz biorąc na 30stron Dick umieścił kilkakrotnie więcej napięcia i treści niż w tym durnym filmiku:)
Jednakże najbardziej oprócz ogólnej głupoty filmu przeszkadzała mi jego cukierkowość. Wiem, że to film na podstawie, a nie jego wierne odwzorowanie, ale gdyby był po prostu dobrze zrealizowany i logicznie przeprowadzony pewnie by mi to nie przeszkadzało, ale że to gniot to wolę się przyczepić do odmienności od oryginału niż do rzeczy oczywistych . Chciałbym wiedzieć też co w ogóle odbiło John'owi Woo, żeby prozę Dicka realizować:P Jeden z ostatnich twórców któremu bym powierzył takie zadanie:)